Okolicznościowy staroć z szuflady:
Erotyk urbanistyczny
To miasto urodą nigdy nie grzeszyło
Lublin - moja najtrudniejsza miłość -
wie o tym dobrze - i niechętnie
odsłania obcym zakamarki niepiękne.
Kamienice nie mają tu najgładszej skóry,
nie rozchylają się zachęcająco bramy,
tutaj bruk ulic broczy tylko szlamem,
nawet dzwonnice bez wiary sterczą w górę.
Moje miasto najbrzydsze jest wiosną
gdy nabiegły ciepłem słupek rtęci
rwie się do zabawy i próbuje pieścić
złuszczone nawierzchnie i mury - a ono
z miejsca na miejsce nerwowo przesuwa
zszarzałe zaspy, próbując się okryć
topniejącym śniegiem jak kołdrą puchową,
a potem ociera twarz od kałuż mokrą.
Wreszcie - i wtedy najbardziej rozczula -
swe pomarszczone gościńce, jak ręce
rozkłada, poddając się pieszczotom słońca
i unosi krągłość zamkowego wzgórza.
Wtedy przymknie okna, by nie patrzeć w oczy
młodziutkiej nimfetki - rozbudzonej wiosny
Lublin - ta moja najtrudniejsza miłość,
Miasto, co urodą nigdy nie grzeszyło...
(1-12 II 2004)