— Nigdy w nic się nie bawiłaś? – spytał Gus.
— Grałam czasami w buteleczkę — przyznała Lorena,
przypomniawszy sobie, że istotnie grywała w coś takiego z bratem.
— To taka sama zabawa jak ta, o której rozmawiamy. Coś, co
robi się dla przyjemności. Jeżeli wygrasz w oko, umówimy się, że jesteś damą z
San Francisco i nie masz nic do roboty, tylko wylegujesz się w jedwabnej
pościeli, a co jakiś czas Murzyn przynosi ci maślankę. Moje zadanie będzie
polegało na tym, żeby tobie dogodzić.
— Nie lubię maślanki — odparła.
Ku jej wielkiemu zdumieniu Gus nagle pogłaskał ją po policzku.
— Tak, w tym cały szkopuł — powiedział. — Nie lubisz
maślanki. W ogóle niczego nie lubisz. Jesteś jak ktoś, komu z głodu skurczył się żołądek.
Cała się skurczyłaś przez to, że niczego nie chcesz.
— Owszem, chcę pojechać do San Francisco. Podobno tam jest
chłodniej.
— Życie w San Francisco też jest tylko życiem - powiedział
Augustus, ujmując oburącz jej dłoń i głaszcząc palce. — Jeżeli człowiek za
bardzo pragnie jednej jedynej rzeczy, może się rozczarować! Zdrowiej jest
polubić codzienne drobiazgi: miękkie łóżka, maślankę, no i krzepkich
jegomościów, takich jak ja.