Przejdź do głównej zawartości

Ten o oczach zamkniętych już wie (Jacek Kaczmarski, "Tunel. Wiersze ostatnie")

Chyba już ostatnia archiwalna recenzja. Z 2004 r.

Ten pierwszy tomik wierszy (a nie piosenek) Jacka Kaczmarskiego okazał się jednocześnie wydaniem pośmiertnym: autor przegrał walkę z rakiem raptem dwa-trzy tygodnie przed publikacją. Niełatwo więc czytać te wiersze bez ciążącego nad nimi cienia Tanatosa, ale warto zdobyć się na perspektywę szerszą, niż tylko pożegnalna. Tym bardziej, że sam autor, choć zdawał sobie oczywiście sprawę z bliskości Końca, to jednak uparcie podkreśla:

"Przecież jaw sennych wciąż dana mi łaska
I to twarz moja śpiąca, nie pośmiertna maska".[1]

Zupełnie jakby chciał powiedzieć: JA JESZCZE ŻYJĘ!

Wątek przemijania jest obecny w całej twórczości Kaczmarskiego i ten zbiór nie jest wyjątkiem, ale warto pamiętać, że wiersze te, choć opatrzone przez wydawcę podtytułem Wiersze ostatnie, nie były pisane jako ostatnie.

Poezja Kaczmarskiego jest bardzo klasyczna w formie, rytmiczna i ściśle rymowana, wręcz wywodząca się wprost z XIX wieku. Jest to oczywiście świadomy wybór autorski, który sam Kaczmarski tak wyjaśnia:

"Zapytasz - skąd w tej pieśni archaiczne tony,
Ten trzynastozgłoskowiec, jak ze szkolnej męki?
Cóż, współczesna poezja, to jedynie dźwięki,
Poruszają żołądek, a nie ból świadomy..."[2]

Można tu przywołać jeszcze słowa Josifa Brodskiego: "Nic tak nie obnaża słabych punktów poety jak wiersz klasyczny i właśnie dlatego tak powszechnie się od niego stroni"[3] - i trzeba przyznać, że Kaczmarski jawi się w Tunelu, a przynajmniej większej jego części, jako poeta znakomity. Choćby dlatego, że mniej popisujący się aliteracjami, zabawą słowem i zagęszczaniem głosek niż dawniej w piosenkach, a bardziej skupiony na znaczeniach. Bardziej dążący do poetyckiej lakoniczności niż efektownej pointy.

Tak przynajmniej jest w części wierszy - w tych poważniejszych. Ale już choćby w satyrze gospodarczej Mieć miedź Kaczmarski stosuje rym hipergęsty, mnożony (wirtuozersko!) do granic absurdu, przez co potęguje efekt komizmu, przenosząc go z treści także na formę wiersza:

"Gdzieś w świecie
niejedna
stawała się rzecz:
cyberprzestrzeń,
Protokół z Szengen,
a u nas - wiecie -
ważne żeby mieć
tę miedź
i jeszcze
ten, no, wiecie, węgiel."[4]

Niektóre z wierszy humorystycznych (jak te poświęcone domowemu zwierzyńcowi) nie wnoszą właściwie wiele do zbioru; pojedyncze - sprawiają wrażenie napisanych "na siłę", ale to na szczęście wyjątki. Najmniej udany jest chyba Oddział chorych na raka à la Polonaise A.D. 2002 (o Radiu Maryja i Żydach) - może miało być ironicznie, ale wyszło zwyczajnie złośliwie. A szkoda, bo nasze wady narodowe to temat literacko wdzięczny, czego sam Kaczmarski dawał wielokrotnie o niebo lepsze dowody. Za to przesympatyczny - i jakże daleki od obiegowego - jest portret K.I. Gałczyńskiego w Serwus, OchTyVita!, napisany z krakowsko-alkoholową stylizacją - a jednocześnie "z łezką", mistrzostwo lirycznego komizmu. Także niektóre ze Zwierzęcych sentencji o III RP mają siłę i wymowę przysłów. A już tylko na wpół żartobliwa jest Oda do mego wstydliwego księgozbioru: ciepłe i mądre wyznanie zakochanego w książkach człowieka. 

Ale to nie literackie żarty stanowią o wartości tego tomiku.

W centrum tematyki Tunelu leżą bowiem kluczowe dla człowieka pytania: o postawę wobec przemijania i śmierci; wobec życia we wszystkich jego (nie zawsze łatwych do zaakceptowania) aspektach; także wobec piękna – tego zmysłowego i tego zamkniętego w słowach. Towarzyszy im szereg nawiązań i tropów kulturowych: malarskich (Tycjan, Vermeer, Picasso), historycznych (Petroniusz), mitologicznych (Tezeusz), literackich i filozoficznych.

Życie i śmierć splatają się w klamrze tomu. Otwierający go tytułowy Tunel, będący w warstwie treściowej "reportażem ze śmierci klinicznej", jest żarliwą apoteozą życia we wszystkich jego przejawach, z zapadającym głęboko w pamięć finałem:

"Tutaj wszystko, co piękne, wszystko, co straszliwe,
bo żyje - przeżywane przez wszystko, co - żywe..."[5]

Tom zamyka zaś skrajnie pesymistyczny Dance Macabre - utwór o tym, że każdy przez swoje życie musi "przebrnąć" samodzielnie, bo na cudzym doświadczeniu uczyć się nie umie. Na własnym zresztą też nie. To jeden z najlepszych wierszy Kaczmarskiego - konstatacja pozornie spokojna, ale gdzieś w głębi budząca grozę.

Kaczmarski ma także cierpką świadomość ogólnego upadku intelektualnego - i tego, że dla wielu wychowanych na prymitywnym przekazie osobników może być niezrozumiały. Przebija ona w Dance Macabre ("Tych, co gadać umieją/ mało kto zresztą pojmie"[6]); O tym samym traktuje też poświęcona Wojciechowi Młynarskiemu przepiękna Piosenka o szeleście, kolejna refleksja o przemijaniu.

Na koniec wiersze moim zdaniem najlepsze. Pierwszy z nich to autobiograficzne wyznanie Stary poeta drzemie - zaskakujący, bo choć Kaczmarski nigdy nie określał siebie jako wieszcza, to teraz czyni to świadomie, choć znacząco autoironicznie. Poeta świadomie "archaizuje" sam siebie („ze mnie kronikarz nie-dzisiejszego chowu”[7]) - po to, by dojść do czegoś na kształt credo, odnoszącego się do całej jego twórczości:

"kto się od fraz moich proroctw dopomina -
niech wie, że prorok wróży wtedy, gdy wspomina.

Niech wie to, czego nie wie całe człecze plemię,
że prorok widzi zwykle wtedy, kiedy drzemie.

Bo tylko Młodość wieszczy, bezwzględnie natchniona;
z wiekiem się uczłowiecza, człowieczejąc - kona.

Wszelka wiedza w opadłej powiece zamknięta;
Ten o oczach zamkniętych już wie, bo pamięta.

I ten tylko, co oczy na chwilę otworzy -
z tej pamięci niekiedy coś, być może, stworzy..."[8]

- bo czyż nie odbierano zwłaszcza wczesnych jego utworów, takich jak Kasandra czy Arka Noego, jako proroctw tyczących się współczesności, podczas gdy on "wspominał dawno minione światy"?

Tak jak teraz przywołuje Arbitra Elegancji w wierszu Petroniusz bredzi. W wielu wersach nie sposób oddzielić wypowiedzi konającego Petroniusza od refleksji współczesnego polskiego poety: ("Chamstwo się szybko w togach senatorskich mości,/ lecz nie skryje bezguścia, nie zgubi akcentu"[9]). Podobnie nie da się rozdzielić dwugłosu poety i Arbitra w zdaniach:

"Nie należy się życia zbyt kurczowo trzymać -
Strata bardziej zaboli, a ucieczki nie ma"[10]

- bo czy obaj nie wiedzieli tego aż nazbyt dobrze, zwłaszcza Kaczmarski, pogodzony ze światem po latach niemal hulaszczego życia?

Petroniusz zachwyca także kunsztownością formy: wiersz rozpada się stopniowo z upływem krwi z żył Rzymianina - od klarownego czterowersu, przez coraz bardziej rwany dwuwers, aż do końcowych wyrazów, które kapią jak ostatnie uchodzące krople życia.

I jest jeszcze wstrząsająca Starość Tezeusza, ale jest to utwór, w którym każdy przejrzeć się musi samodzielnie. Każdy ma swojego Minotaura...

Żal tylko, że nie będzie nam dane usłyszeć autorskich interpretacji tych wierszy. Ale dobrze, że są, bo są to wiersze mądre. Przecież -

"Nie każda ręka, myśl i glina krucha
Ocali obraz i przechowa ducha"[11]

- a Jemu się to udało.


---
[1] J. Kaczmarski, Stary poeta drzemie, [w:] tegoż, Tunel, Gdańsk 2004, s. 61.
[2] Potęga słowa, tamże, s. 38.
[3] J. Brodski, Muza żałoby, [w:] tegoż, Mniej niż ktoś. Eseje, Kraków 2006, s. 35.
[4] J. Kaczmarski, Mieć miedź, [w:] tegoż, op. cit., s. 41-42.
[5] J. Kaczmarski, Tunel, tamże, s. 8.
[6] J. Kaczmarski, Dance Macabre, tamże, s. 63.
[7] J. Kaczmarski, Stary poeta drzemie, tamże, s. 61.
[8] J. Kaczmarski, Stary poeta drzemie, tamże, s. 61-62.
[9] J. Kaczmarski, Petroniusz bredzi, tamże, s. 55.
[10] J. Kaczmarski, Petroniusz bredzi", tamże, s. 56.
[11] J. Kaczmarski, Oliwa, wino i czas, tamże, s. 37.

Jacek Kaczmarski, Tunel. Wiersze ostatnie. Gdańsk : Tower Press, 2004.

Książka dostępna w WBP w Lublinie