Ty ożyłeś i śniło mi się, żeś wyjechał
do Australii. A głos twój brzmiał trzykrotnym echem,
uskarżał się na klimat i brzydkie tapety,
mieszkania też nie można wynająć niestety
w samym centrum, już raczej blisko oceanu,
czwarte piętro bez windy, natomiast jest wanna,
puchną nogi. „A kapcie w domu zostawiłem”.
To zabrzmiało wyraźnie i bardzo rzeczowo.
I nagle „Adelajda! Adelajda!” w słuchawce zawyło,
zabrzmiało, zatrzeszczało, jakby okiennica
uderzała o ścianę, zawias odpaść gotów.
Mimo wszystko to lepsze, niż puszysty popiół
krematoryjny w puszce z zawartością drogą,
jakieś fragmenty głosu, strzępy monologu
lub próby udawania samotni jedynie,
po raz pierwszy od czasu, gdy stałeś się dymem.
(1989, przeł. Katarzyna Krzyżewska)
do Australii. A głos twój brzmiał trzykrotnym echem,
uskarżał się na klimat i brzydkie tapety,
mieszkania też nie można wynająć niestety
w samym centrum, już raczej blisko oceanu,
czwarte piętro bez windy, natomiast jest wanna,
puchną nogi. „A kapcie w domu zostawiłem”.
To zabrzmiało wyraźnie i bardzo rzeczowo.
I nagle „Adelajda! Adelajda!” w słuchawce zawyło,
zabrzmiało, zatrzeszczało, jakby okiennica
uderzała o ścianę, zawias odpaść gotów.
Mimo wszystko to lepsze, niż puszysty popiół
krematoryjny w puszce z zawartością drogą,
jakieś fragmenty głosu, strzępy monologu
lub próby udawania samotni jedynie,
po raz pierwszy od czasu, gdy stałeś się dymem.
(1989, przeł. Katarzyna Krzyżewska)
1951, Josif Brodski z ojcem Aleksandrem. Fot. Maria Wolpert; archiwum Michaiła Milchika, źródło: http://bashny.net/t/en/317062 |