Przejdź do głównej zawartości

Wszystkie dzieci Ameryki. O powieściach E. L. Doctorowa [wstęp do cyklu]


tl;dr 
Cykl recenzji powieści Doctorowa nie jest kompletny (10 z 12), ale dwie brakujące książki są zwyczajnie słabe i szkoda mi czasu na powtórki. Za to mój osobisty TOP 3 to, w kolejności chronologicznej

RAGTIME + BILLY BATHGATE + MARSZ

+ zaraz za podium WITAJCIE W CIĘŻKICH CZASACH

- i te cztery powieści polecam. 


Dwa tygodnie temu minął rok od śmierci Edgara Lawrence'a Doctorowa (ur. 1931). To jeden z najlepiej reprezentowanych pisarzy w mojej biblioteczce - z jedenastu wydanych po polsku powieści nie czytałem tylko dwóch (trochę gorzej z opowiadaniami - są one bardzo nierówne; mam wrażenie, że ELD nie czuł się dobrze w krótkich formach, dużo lepiej wychodziły mu wielowątkowe, pełnoprawne fabuły). Pisarz w Ameryce uznawany za jednego z ważniejszych, stawiany obok Updike'a i Rotha, Mailera czy Bellowa. U nas w pewnym okresie (w drugiej połowie lat 80. i pierwszej 90.) wydawany i poczytny; obecnie nadal wydawany, niby nadal ceniony, ale trochę zapomniany. A niesłusznie, bo do ostatnich lat życia nie obniżał lotów - epicki Marsz (2005) to jedna z najlepszych jego powieści (i jedna ze ścisłej czołówki powieści o wojnie secesyjnej), zaś Homer i Langley (2009) to na wskroś oryginalne spojrzenie na - bagatela - 70 lat z dziejów USA. Zaś ostatni Umysł Andrew, nawet jeśli faktycznie jest porażką, to z tych ambitnych.

Graf. studiomothers.com


Charakterystyczna metoda pisarska Doctorowa, polegająca na swobodnym łączeniu fikcji z faktami historycznymi, przyniosła mu z początku kontrowersyjny rozgłos, jednakże z latami zyskał renomę wybitnego i oryginalnego pisarza historycznego właśnie. Twórcy, który dzięki wierności bardziej duchowi a mniej literalnym faktom z opisywanych epok, potrafi tchnąć życie w fabuły z minionych lat Ameryki. Połączenie plastycznej, nie unikającej drapieżności wizji społecznej z subiektywnym, często dziecięcym punktem widzenia, pozwoliło Doctorowowi odmalować ostatnie 150 lat dziejów USA w formie stylowych i jednocześnie emocjonalnych epizodów. Nie unikał przy tym niewygodnych tematów, takich jak demitologizacja Dzikiego Zachodu, rasizm wobec czarnych, korupcja zżerająca Nowy Jork w latach 70. XIX wieku, sprawa Rosenbergów i mccarthyzm, mroczne karty lat Wielkiego Kryzysu (gangsteryzm z jednej strony, ale i ubóstwo społeczności emigrantów). Niewątpliwie wychowanie w rodzinie rosyjsko-żydowskich emigrantów miało swoje znaczenie przy takim, zdystansowanym spojrzeniu na Amerykę.  Konsekwentnie rewidował też Doctorow swoistą amerykańską mitologię, realizującą się na styku rzeczywistych dziejów kraju, oraz ich kulturowego (literackiego, filmowego) przetworzenia w schematy, klisze, utarte i w końcu uproszczone w popkulturowe mity. Stąd nie od rzeczy jest rozpatrywać Witajcie w Ciężkich Czasach jako Rio Bravo a rebours, szukać w Marszu poszerzenia obrazów znanych z Przeminęło z wiatrem (w końcu to ten sam pożar Atlanty), czy też porównywać Billy'ego Bathgate'a do gangsterskiej klasyki na czele z Dawno temu w Ameryce Sergio Leone. A zarazem powieści Doctorowa to na wskroś realistyczne, tętniące literacką magią opowieści, przekazujące kawał prawdy o Stanach Zjednoczonych i o zwykłych ludziach uwikłanych w zakręty przemian historycznych. Warto je znać i warto je przypominać.

Dlatego przez najbliższe miesiące chciałbym przybliżyć twórczość Doctorowa w cyklu tekstów o jego dorobku powieściowym. Nie udało mi się, jak planowałem, napisać w ciągu roku wszystkich dwunastu opracowań, ale zdecydowałem się opublikować te ukończone. Pozostałe stopniowo uzupełnię. Niektóre z nich to nowe wersje recenzji już napisanych wcześniej, a na potrzeby cyklu przejrzanych i rozszerzonych (więc nie będzie to tylko "kopiuj-wklej" ze starego tekstu).

Tytuł cyklu Wszystkie dzieci Ameryki nawiązuje oczywiście do często stosowanej przez Doctorowa dziecięcej perspektywy, ale na wyższym, metaforycznym poziomie odnosi się do w zasadzie do wszystkich jego bohaterów jako członków amerykańskiego społeczeństwa: dzieci chcianych i niechcianych, hołubionych i doświadczanych, rodzonych i adoptowanych. Grafika - kadr ze wspomnianego Dawno temu w Ameryce - nie jest wprost związana z powieściami Doctorowa, ale idealnie wpisuje się w stylistykę i problematykę jego twórczości: przedstawia dzieci z konieczności grające dorosłych, wpisane w historyczny fresk, w dodatku z ukochanym miastem Doctorowa w tle.

Pierwszy tekst prawdopodobnie już jutro. Albo za tydzień. Są wakacje - czas rozluźniony.