22 października 1987 roku, dokładnie 30 lat temu, ogłoszono, że Literacką Nagrodę Nobla otrzymał Josif Brodski.
Rozm. przepr. Bengt Jangfeldt, Nowy Jork, listopad 1987. Tłum. Zygmunt Barczyk. Cyt. za: Reszty nie trzeba: rozmowy z Brodskim, zebr. i opr. Jerzy Illg, Katowice 1993.
BERNGT JANGFELDT: W wywiadzie, który zrobiliśmy poprzedniej zimy, powiedziałeś: "w emigracji pociąga mnie to, że człowiek znajduje się w sytuacji pozostawionych po sobie książek", tzn. może być oceniany jedynie wedle tego, co pisze. Teraz, po otrzymaniu nagrody Nobla, zachodzi chyba ryzyko, że możesz przeobrazić się w posąg?
JOSIF BRODSKI: Tego się właśnie obawiam, że nagroda może być "pocałunkiem śmierci". Już w tej chwili przeszkadza mi to niesłychanie. Ostatnie miesiące były piekłem. Sądzę wszakże, iż to nie potrwa długo, wkrótce wszystko pokryje kurz i będę mógł powrócić do swoich normalnych zajęć. To, o czym rzeczywiście marzę w tej chwili - nie mówię tego dla kokieterii - to zacząć znowu wykładać. Niczego więcej nie pragnę, jak tylko tego, żeby mnie zostawiono w spokoju. Uważam, że jest to najwłaściwsze położenie dla poety: być pozostawionym samemu sobie, stać nieco na uboczu. Ja po prostu chcę mieć spokój. I miałem go przez ostatnich piętnaście lat. Teraz sytuacja zdaje się wyglądać groźnie. Świat - hm, świat - próbuje dostać się do mnie. Spróbuję jednakowoż zrobić, co w mojej mocy, żeby tak się nie stało. Nie czuję się natomiast zagrożony jako p i s a r z. Mam zamiar kontynuować utrwalanie swoich idiosynkrazji na papierze. Powiedziałem sobie, że nie będę pracował ostrzej, dlatego, że ostrzej już nie można. Muszę robić to, co jestem w stanie zrobić. Inaczej człowiek stanie się własnością publiczną. A na to mam najmniejszą ochotę.
JANGFELDT: Kiedy rozmawialiśmy wieczorem tego dnia, w którym otrzymałeś nagrodę Nobla, byłeś szczęśliwy.
BRODSKI: Tak, byłem naprawdę szczęśliwy. To było w Londynie. Mieszkałem u swoich dobrych przyjaciół. Przyjechałem do Londynu, aby ukończyć książkę i napisać coś nowego. To był bardzo spokojny czas. I nagle moja praca została przerwana, choć sama przerwa nie była taka głupia. W każdym razie była to przerwa i w tej chwili myślę jedynie o dniu, kiedy powrócę do normalnego życia. I takie będę prowadził.
JANGFELDT: Jeżeli spojrzałbyś na swoją nagrodę w świetle kultury rosyjskiej, jak byś ją ocenił?
BRODSKI: Oznacza ona uznanie dla całej mojej generacji w rosyjskiej poezji. Nie tyle dla generacji, co dla określonej grupy poetów - jestem tylko jednym z nich. Nasza drużyna wygrała. To wszystko, co mogę powiedzieć.
JANGFELDT: I dzięki Tobie wygrali również inni, czy nie tak? Na przykład Achmatowa, która przecież tak wiele dla Ciebie znaczyła.
BRODSKI: Tak. Dzięki mnie wygrało w tym stuleciu przynajmniej pięć osób: Mandelsztam, Achmatowa, Cwietajewa, Wystan Auden i Robert Frost. Bez nich nie istniałbym dzisiaj jako pisarz, jako poeta. Bez nich byłbym czymś mniej. To są moi mentorzy. Mentorzy to nie to słowo - to oni obdarowali mnie życiem pisarza.
Rozm. przepr. Bengt Jangfeldt, Nowy Jork, listopad 1987. Tłum. Zygmunt Barczyk. Cyt. za: Reszty nie trzeba: rozmowy z Brodskim, zebr. i opr. Jerzy Illg, Katowice 1993.