M. B.
W listopadowy dzień, kiedy przed wiatrem
chronione są tylko nagie drzewa,
a wszystko drży nieobnażone,
błądzę powoli wzdłuż kolumnady
pałacu, którego szyby honorują zmierzch
i gołębie, zlatujące chmarą
do wszystkiego, co jest wypełnione niedopałkami
ślepej bogini.
Stary zegar
pokazuje właściwy czas.
Woda się burzy i tylko chmury nad parkiem
nie wiedzą, co mają robić
i przez pomyłkę przepuszczają słońce.
(1967, tłum. Ryszard Mierzejewski,
http://rymierz-wiersze.blog.onet.pl/2012/11/05/w-listopadowy-dzien/)