Druga powieść McMurtry'ego (1963) jest zarazem kolejną po debiucie z 1961 r. odsłoną "Trylogii z Thalii", w której teksaski pisarz uwiecznił kraj swojej młodości. Potomek rancherów po raz kolejny mierzy się więc z odchodzącym w przeszłość etosem kowbojskim i pionierskim, ustępującym wobec nieuchronnych przemian cywilizacyjnych. Przyjmuje jednak tym razem odmienny klucz fabularny. W Horseman, Pass By opowieść, relacjonowana z jednego punktu widzenia, niedaleka była od jedności czasu i miejsca, a jej wymiar egzystencjalny wyrażał się w relacjach postaci tyleż stereotypowych, co symbolicznych. Konflikt między młodym, gniewnym i głodnym życia młodzieńcem a starzejącym się ranczerem - jego ojcem - odbijał się echem w starciu między odchodzącym w przeszłość etosem hodowców bydła a nadciągającą mentalnością wydobywców ropy naftowej. Wszystko zamykało się kilku miesiącach 1954 roku. Tym razem struktura opowieści jest odmienna, a środek jej ciężkości leży gdzie indziej.
Osią fabuły podzielonej na trzy części książki jest historia miłosnego trójkąta rozciągniętej na lata 20., 40. i 60. ubiegłego stulecia, a każda część odpowiada innemu dziesięcioleciu. Nie tworzą one ciągłości, ale subtelnie prowadzone nici narracji bogatych w retrospekcje łączą w całość tę pozornie epizodyczną strukturę. Każda część opowiedziana jest przez innego bohatera. Gideon, introwertyczny syn starzejącego się ranchera (który jest postacią typową dla McMurtry'ego), boryka się z gorącym uczuciem do młodej Molly, mieszkającej nieopodal w podupadłym gospodarstwie za wzgórzem z agresywnym ojcem-alkoholikiem. Przyjaźń Gida z niezależnym kowbojem Johnnym niesie powiew wolności i swobody wpisanych nierozerwalnie w pejzaż Teksasu, mimo znaczących różnic charakterów między nimi. O ile ten pierwszy symbolizuje przywiązanie do rodzinnej ziemi, ten drugi uosabia niezależność - a obie te wartości są charakterystyczne dla Teksańczyków obserwowanych czułym okiem 27-letniego pisarza. Dobrze ilustruje to długa sekwencja wyprawy obu chłopaków w poszukiwaniu pracy z dala od rodzinnych stron: Gideon dość szybko wraca do domu, zaś dla Johnny'ego dom jest tam, gdzie jego siodło. Znamienna jest też rola Molly - to tęsknota do niej jest bezpośrednią przyczyną powrotu Gideona, ale jest on - w równym stopniu jak do dziewczyny - przywiązany do rodzinnej ziemi. Sama Molly jest w pewnym sensie personifikacją ogniska domowego, do którego regularnie wraca także Johnny, choć - póki wiek pozwala mu zachować mobilność - na krótkie okresy czasu. Zew wolności jest w nim silniejszy, choć to także ulegnie zmianie z upływającymi latami oraz - jak można się domyślać - z kurczącym się zapotrzebowaniem na kowbojskie usługi.
List znaleziony w książce :) |
Bowiem duch "Starego Teksasu" nieuchronnie odchodzi w przeszłość. Kontynuacji etosu nie zapewnią potomkowie z małżeństw Molly i Gida: tych pierwszych zniszczy cywilizacja w postaci II wojny światowej, a drudzy w najmniejszym stopniu nie będą zainteresowani utrzymaniem rancza. Obchodzi ich wyłącznie sprzedaż ziemi i szybki zysk. Z tego schyłku zdaje sobie też sprawę ojciec Gida, strzelający sobie w głowę gdy czas jego zbliży się ku końcowi. Pozostaje jedynie wspomnienie, tak jak w opowieści McMurtry'ego stopniowo wspomnienia zajmują coraz więcej miejsca: tak dzieje się w środkowej narracji Molly i zamykającej narracji Johnny'ego. Współczesny świat, w osobach żony Gideona i jej cynicznego brata, sprowadza kowbojów i rancherów do roli westernowego skansenu, co w Leaving Cheyenne pozbawione jest choćby cienia odzewu w nadchodzącym pokoleniu (inaczej niż w Horseman, Pass By i Ostatnim seansie filmowym, gdzie przemijanie weteranów Starego Zachodu wstrząsa młodszymi bohaterami).
Autor, kreśląc drugą już historię ze swojego Thaliańskiego uniwersum, nie powiela poprzedniej, ale ją uzupełnia i zarazem poszerza zbiorowy portret mentalności ludzi Teksasu. Jednocześnie tworzy kolejny szkic do późniejszego opus magnum - Na południe od Brazos. Tak jak w debiutanckiej powieści 17-letni Lonnie Bannon zapowiadał postać Newta, tak trójkąt miłosny Gid-Molly-Johnny, a także cechy charakterów osób biorących w nim udział, znajdą wyraźne rozwinięcie w pulitzerowej powieści. Introwertyczny Gid mógłby być synem Calla, Johnny to wolny duch bliski Augustusowi, zaś Molly i jej życiowe wybory - z małżeństwem na czele - wyraźnie zapowiadają Klarę. Co ciekawe, u McMurtry'ego to kobieta okazuje się osobą najsilniejszą, najbardziej pragmatyczną, i najmocniej stąpającą po ziemi. To Molly dyktuje warunki swoich relacji z mężczyznami i wyznacza dystans, w jakim się znajdują. I jako jedyna z nich trojga - jakkolwiek na równi z nimi jest wpisana w mijający świat - jako kobieta pozostaje wolna od odurzającego wpływu męskich fantazmatów, z których na ich oczach rodzi się popkulturowy gatunek zwany westernem. Źródła tej swoistej męskiej bierności McMurtry analizował w jednym z esejów z tomu In a Narrow Grave. Ale Molly - inaczej niż choćby jej rówieśnica Mabel, wdowa po Gideonie - do końca nie wyrzeka się swojego dziedzictwa. Nietrudno zgadnąć, która z nich bliższa jest autorowi.
Ode mnie: 5,0 / 6
Larry McMurtry, Leaving Cheyenne. London : Orion Publishing Co., 1998.