Młody człowiek być może nie powinien czytać tej książki, gdyż uzna ją za śmiertelnie nudną. Bo prawda jest taka, że żeby docenić skrajnie minimalistyczne opowiadanie mistrza szorstkiej, lakonicznej prozy, trzeba posiadać pewien bagaż doświadczeń: wysiłków, zwątpień, porażek. Wtedy doceni się tę oszczędną medytację nad zmaganiem z przeciwnościami losu, bez wysiłku wejdzie się w monolog Santiago, a nawet słynne "Człowieka można zniszczyć ale nie pokonać" w pewnym wieku czyta się już inaczej, w większym stopniu jak życzenie, niż jak stwierdzenie. Wersja wersja Kai Gucio bardzo trzyma klimat i płynnie, melodyjnie brzmi. Hemingwayowskiej prostocie dodała wyczuwalnej delikatności w doborze słów i trudnego do zdefiniowania umelodyjnienia w kadencji zdań, przy jednoczesnym uproszczeniu nie zawsze oczywistej składni angielszczyzny autora. Dzięki temu wyraźniej wybrzmiewa modlitewno-medytacyjny wymiar humanistycznej przypowieści, ale nie gubi się jej intymny jednostkowy dramatyzm. Nowa edycja ukazała się w serii hemingwayowskiej Wydawnictwa "Marginesy" (inicjatywa godna pochwały, to zresztą oni wydają głośne nowe tłumaczenia L. M. Montgomery). Niewielka, jak wiadomo, książka jest w tym wydaniu uroczo minimalistyczna w projekcie graficznym Anny Pol i piękna w wykonaniu edytorskim (faktura, wykończenie). Ogólnie to jeden z tytułów skrzywdzonych obecnością na liście lektur, a wart niezapomnienia. Dzieło esencjonalne jak mało które w historii.
Ode mnie: 5,5 / 6
Łódka na fotografii: Alchemilla Studio
Ernest Hemingway, Stary człowiek i morze (The Old Man and the Sea); tł. Kaja Gucio. Warszawa: Wydawnictwo Marginesy, 2022.