Thompson, jeden z klasyków kryminału, mniej u nas znany niż Chandler czy nawet Hammett, miewał nie raz po drodze z kinem. Dwukrotnie współpracował z Kubrickiem, a kilka jego powieści zekranizowano - najsłynniejsza jest bez wątpienia adaptacja niniejszego tytułu spod reżyserskiej ręki Sama Peckinpaha. To przede wszystkim kamień milowy w dziejach ekranowej zajebistości Steve'a McQueena, ale też po prostu znakomicie zmontowany film sensacyjny, łączący tony dramatyczne z lżejszym vibem (w czym walny udział miała jazzująca muzyka Quincy'ego Jonesa). Sukces filmu wynikał też częściowo z ognistego romansu McQueena i partnerującej mu Ali McGraw; w tamtym czasie gwiazda Love Story miała swoje pięć minut, była też od niedawna żoną Roberta Evansa, szefa produkcji w Paramount, więc za filmem ciągnął sie posmak skandalu, wydatnie poprawiając jego wyniki kasowe. Zresztą ekranowa chemia pary McQueen/MacGraw "robi" sporą część jego warstwy emocjonalnej.
Pokrótce - Carter "Doc" McCoy i jego żona Carol po napadzie na bank zmierzają do Meksyku, tropieni przez policję - w praktyce jednak nieobecną, pozostającą zupełnie poza kadrem. Ich śladem podąża też żądny zemsty były wspólnik. Kluczowa jednak sprawa to wiszące na włosku relacje między małżonkami, których związek przypomina tango, z jego mieszanką namiętności i nieufności. Wzajemna fascynacja i bliskość niemal na każdej stronie idzie w parze z niepewnością, co wydarzyło się między Carol a sędzią Benyonem, który zwolnił Doca z więzienia, a także z pokusą, by to drugie z pary wystawić do wiatru i zgarnąć pękatą torbę z pieniędzmi… Odmienie wobec filmu, początkowa lekka atmosfera z biegiem eskapady gęstnieje, nabrzmiewa grozą i ponurą symboliką, a upiorny, surrealistyczny finał pozostawia w lekkim osłupieniu. Zwłaszcza, jeśli pamięta się film. W świetle ostatniego aktu inaczej, w ciemniejszych barwach, rysują się stanowiące emocjonalny kręgosłup historii relacje między McCoyami, a ich droga nabiera pewnych cech - zachowując proporcje - wędrówki dantejskiej (jest tu nawet scena przepłynięcia Styksu). Na tle dorobku gatunku dość nieoczywiste dzieło, nawet jeśli należące "tylko" do literatury popularnej.
Ode mnie: 4,5 / 6
Jim Thompson, Ucieczka gangstera (The Getaway); tłum. Dorota Rybicka. Toruń: C&T, 1998.