Bostoński prozaik (rocznik '65), choć zasadniczo pozostaje wierny kryminałowi, zawsze ciążył w stronę powieści będących "czymś więcej", niż detektywistyczną czy sensacyjną opowiastką. To w końcu nie zagadka, a zacięcie społeczno-psychologiczne (wraz z nieprzeciętnym wyczuciem dramaturgii) powoduje, że Gdzie jesteś, Amando? zapada w pamięć, a doskonałej Rzece tajemnic nadaje nieomal ciężar szekspirowskiej tragedii. Nie dziwi więc, że w końcu napisał powieść nie kryminalną, a historyczny epos, zresztą osadzony w ukochanym Bostonie. Wielowątkowa fabuła nie jest pozbawiona sensacyjnego nerwu, natomiast oscylując między policyjną rodziną z tradycjami a popadającym w kłopoty czarnoskórym młodzieńcem tworzy tętniący emocjami i napięciami społecznymi portret amerykańskiego miasta tuż po zakończeniu I wojny światowej, w pełnym zawirowań okresie, który otwiera epidemii grypy hiszpanki. Dalej mamy jeszcze lewicowych terrorystów i początki "polowania na czarownice", a także - last but not least - jeden z pierwszych w historii strajk policjantów. Lehane odmalowuje drżące w posadach miasto z godnym dokumentalisty przywiązaniem do szczegółów i doskonałym wyczuciem narracyjnej dynamiki, zarówno w dialogach jak i w scenach masowych. Ma też oczywisty talent do tworzenia wyrazistych, budzących żywe emocje postaci. Jedynie interludia z udziałem legendarnego baseballisty Babe'a Rutha odstają jakością - jego wątek zupełnie niepotrzebnie rozbija opowieść i finalnie niewiele wnosi (zredukowany do dwóch scen, pierwszej i ostatniej, sprawiłby się znacznie lepiej). Ale jako całość ta urbanistyczna epopeja czyta się znakomicie i jest fascynująca jako pełen życia portret słabo znanego momentu w amerykańskiej "małej" historii. Byłby w niej doskonały film.
Ode mnie: 5,5 / 6
Dennis Lehane, Miasto niepokoju (The Given Day); tłum. Maciejka Mazan. Warszawa: Prószyński i S-ka, 2009.