Przejdź do głównej zawartości

Przydział grogu wolno pić!

Ostatnio mrozy jakoweś nadeszły i ponoć utrzymać się mają przez najbliższe dni, a na dodatek Małża chodzi lekko przeziębiona. Celem wyleczenia (ona) lub profilaktyki (ja) sięgnęliśmy więc po sprawdzone przez lata źródło ciepełka i witaminy C, jakim jest starożytny marynarski napój - grog. Sympatyczny ów trunek wywodzi się z najszlachetniejszych morskich tradycji, a mianowicie z Royal Navy, gdzie od ok. połowy XVIII wieku serwowano załogom miksturę złożoną z rumu (jego wynalezienie to osobna historia), wody, cukru i soku z cytryny. Wcześniej - a dokładnie do 1655 roku - podawano marynarzom piwo, jednak psuło się ono i kisło w trakcie dalekomorskich rejsów. Ciekawe też, że chociaż sok cytrynowy dodawany był pierwotnie dla smaku, to zawarta z nim witamina C wydatnie zmniejszyła liczbę zachorowań na szkorbut wśród marynarzy brytyjskich. Na epokowy pomysł z sokiem wpadł zaś sir admirał Edward Vernon, a tak skomponowana mieszanka do tego stopnia posmakowała marynarskiej braci, że przydomek admirała (Old Grog - od grogramu, gumowanego materiału, z którego uszyty był ulubiony płaszcz nieprzemakalny Vernona) uwiecznili w nazwie trunku. Pomysł Vernona miał dalekosiężne skutki, bowiem wynikający ze spożycia witaminy C lepszy stan zdrowia załóg brytyjskich względem załóg francuskich (na francuskich okrętach tradycyjnie podawano marynarzom piwo) był jednym z powodów zwycięstwa admirała Nelsona pod Trafalgarem w 1805 roku *). Pijmy więc grog, bo nieznany jest dzień ani rok.

Jako że historia powinna być nauczycielką życia, wyciągam swój magiczny zeszyt z przepisami i dzielę się recepturą na grog, którą sobie wypracowałem już dobrych kilka lat temu, mniej więcej w oparciu o jego tradycyjne składniki i proporcje. W anglojęzycznej Wikipedii czytamy, że grog w wersji Royal Navy zawiera sok cytrynowy, wodę, rum i cynamon. Moja wersja zawiera również goździki (do których mam słabość), a Tom Standage (zob. przypis na dole) wspomina również o cukrze. Istnieje również odmiana karaibska - w tej mamy wodę, rum jasny, sok grejpfrutowy, sok pomarańczowy, sok ananasowy cynamon i miód.

Proporcje można oczywiście modyfikować według własnego uznania i smaku, podobnie jak metodologię i skład w ogóle (na przykład Małża niekiedy doprawia miodem, ja sam zależnie od nastroju wrzucam mniej lub więcej goździków).

Ilości poniżej podane są na dwie porcje po 200 ml.


(fot. www.barnonedrinks.com)
Składniki:
  • 100 ml ciemnego rumu (sam zwykle nieortodoksyjnie używam Tuzemsky'ego od naszych południowych sąsiadów - sprawdza się)
  • sok z 1 dużej cytryny
  • 4-6 goździków
  • laska cynamonu
  • 2 łyżeczki cukru
  • 200 ml wody


Przygotowanie:
W rondelku (lub metalowym kubeczku itp.) zagotowujemy wodę z cukrem, goździkami i cynamonem. Gotujemy na średnim ogniu ok. 5-6 minut, aż cynamon zabarwi wodę na brązowo i wywar złapie wyraźny korzenny zapach. Następnie chwilę studzimy, ponieważ witamina C ginie w 70 stopniach Celsjusza. Dolewamy rum i sok z cytryny i podgrzewamy jeszcze krótką chwilę, ale nie doprowadzamy do ponownego wrzenia. Powstałą miksturę rozlewamy do szklanek przez sitko (chyba że nie przeszkadza nam miąższ z cytryny, ale wtedy przytrzymujemy łyżeczką goździki, cynamon i pestki). Następnie zapuszczamy jakiś morski film (u mnie "Pan i władca na krańcu świata") i raczymy się jednym i drugim.

--
*) Historię grogu  podaję w telegraficznym skrócie za kapitalną książką Toma Standage'a "Historia świata w sześciu szklankach". A tytuł jest cytatem z tej szanty: