Rzeczy na ogół nie są proste, a wina to sprawa śliska.
"Przestępstwo" i "Wina" to dwa zbiory opowiadań berlińskiego adwokata Ferdinanda von Schiracha. Zasadniczą treść tych dwudziestu sześciu w sumie tekstów stanowią historie, nazwijmy je umownie, kryminalne. To relacje ze spraw, z którymi von Schirach zetknął się w swojej karierze zawodowej. Jednak, wbrew pozorom, nie dylematy zawodowe zajmują debiutującego autora, ani tym bardziej promocja własnej osoby. Pojawia się on jedynie w tych epizodach, w których było to absolutnie nie do uniknięcia. Nigdy nie wpycha na pierwszy czy nawet drugi plan. Zwykle wiadomo kogo bronił jako adwokat, ale to wszystko.
Materia, którą z braku lepszego określenia opisałem jako kryminalną, to w istocie dramaty psychologiczne w esencjonalnej pigułce. Spreparowane przez przenikające wiele warstw znaczeniowych oko autora i jego skrajnie lakoniczny styl.
Nie brak tu zaskakujących zwrotów, historii dławiących cierpieniem, gwałtownych erupcji okrucieństwa, otchłani rozpaczy, nieprawdopodobnych splotów okoliczności, i wszelkich możliwych ludzkich emocji, z reguły prowadzących do przemocy. Królują paradoksy prawne, zawiłości i zapętlenia psychologiczne. Niedopowiedzenia w sferze motywacji każą przypuszczać, że pewne aspekty spraw pozostały niewyjaśnione także dla samego mecenasa – tak jest choćby w poszlakowym opowiadaniu "Obrona konieczna", którego bohater do końca pozostaje w swojej istocie tajemniczy i przez to bezkarny. Warto jednak odnotować, że kilka z tych tekstów zawiera w sobie obezwładniającą dawkę makabrycznego ale nieodpartego komizmu, jak "Klucz" - epopeja gangusów-nieudaczników, w której są i narkotyki, i strasznie groźny pies, i jego jeszcze groźniejszy właściciel, i Amsterdam, i niebotycznie drogi samochód.
Większość, to jednak sprawy poważne. Śmiertelnie poważne.
Odrębny aspekt tych tekstów stanowią meandry wymiaru sprawiedliwości, która - jak wiadomo - jest ślepa. W opowiadaniach Niemca poznajemy te opowieści, w których ktoś (niekoniecznie on sam) potrafił dopatrzeć się drugiego dna, nawet jeśli niekiedy było za późno by odwrócić tragiczny bieg wypadków. Ale ile jest wydarzeń takich, w przypadku których nikt nie zadał sobie trudu zajrzeć pod podszewkę zdarzeń? W niejednym opowiadaniu von Schiracha niewiele do tego brakuje.
Von Schirach, pochylający się nad pogmatwanymi ludzkimi losami, meandrami często zupełnie zwykłych osobowości, nad tajemnicami poddanej pokusie i presji psychiki, pułapkami otaczającego nas systemu społecznego, przypomina fenomenalne teksty Wojciecha Tochmana ze zbioru „Wściekły pies”. Podobny ma styl – skrajnie lakoniczny, chirurgicznie precyzyjny, wściekle przemyślany. W pewnym sensie jest to kompletne przeciwieństwo stylu Jamesa Ellroya, ale jednocześnie stanowi jakby destylat precyzji słowa tamtego pisarza właśnie.
Przy lekturze tych tekstów wstrząsa też świadomość zwykłości ludzi, których okoliczności, namiętności, obsesje czy wreszcie choroby popychają do czynów skrajnych. Męża do żonobójstwa, dzieci do fałszywych zeznań przeciw nauczycielowi, nastolatków do torturowania kolegi, romantycznego kochanka do kanibalizmu, muzealnego strażnika do zniszczenia posągu, anonimowego everymana do napadu na bank. Niemal wszyscy bohaterowie von Schiracha z początku nie "zapowiadają się" dramatycznie. Ale w każdym drzemią mechanizmy i siły, z których sobie sprawy nie zdaje, a które przy szczególnym splocie okoliczności mogą dać znać o sobie. To kwestia próby, jakiej poddaje nas - lub jeszcze nie poddało - życie. Zwykłe życie. Nasze życie.
Materia, którą z braku lepszego określenia opisałem jako kryminalną, to w istocie dramaty psychologiczne w esencjonalnej pigułce. Spreparowane przez przenikające wiele warstw znaczeniowych oko autora i jego skrajnie lakoniczny styl.
Nie brak tu zaskakujących zwrotów, historii dławiących cierpieniem, gwałtownych erupcji okrucieństwa, otchłani rozpaczy, nieprawdopodobnych splotów okoliczności, i wszelkich możliwych ludzkich emocji, z reguły prowadzących do przemocy. Królują paradoksy prawne, zawiłości i zapętlenia psychologiczne. Niedopowiedzenia w sferze motywacji każą przypuszczać, że pewne aspekty spraw pozostały niewyjaśnione także dla samego mecenasa – tak jest choćby w poszlakowym opowiadaniu "Obrona konieczna", którego bohater do końca pozostaje w swojej istocie tajemniczy i przez to bezkarny. Warto jednak odnotować, że kilka z tych tekstów zawiera w sobie obezwładniającą dawkę makabrycznego ale nieodpartego komizmu, jak "Klucz" - epopeja gangusów-nieudaczników, w której są i narkotyki, i strasznie groźny pies, i jego jeszcze groźniejszy właściciel, i Amsterdam, i niebotycznie drogi samochód.
Większość, to jednak sprawy poważne. Śmiertelnie poważne.
Ferdinand von Schirach |
Von Schirach, pochylający się nad pogmatwanymi ludzkimi losami, meandrami często zupełnie zwykłych osobowości, nad tajemnicami poddanej pokusie i presji psychiki, pułapkami otaczającego nas systemu społecznego, przypomina fenomenalne teksty Wojciecha Tochmana ze zbioru „Wściekły pies”. Podobny ma styl – skrajnie lakoniczny, chirurgicznie precyzyjny, wściekle przemyślany. W pewnym sensie jest to kompletne przeciwieństwo stylu Jamesa Ellroya, ale jednocześnie stanowi jakby destylat precyzji słowa tamtego pisarza właśnie.
Przy lekturze tych tekstów wstrząsa też świadomość zwykłości ludzi, których okoliczności, namiętności, obsesje czy wreszcie choroby popychają do czynów skrajnych. Męża do żonobójstwa, dzieci do fałszywych zeznań przeciw nauczycielowi, nastolatków do torturowania kolegi, romantycznego kochanka do kanibalizmu, muzealnego strażnika do zniszczenia posągu, anonimowego everymana do napadu na bank. Niemal wszyscy bohaterowie von Schiracha z początku nie "zapowiadają się" dramatycznie. Ale w każdym drzemią mechanizmy i siły, z których sobie sprawy nie zdaje, a które przy szczególnym splocie okoliczności mogą dać znać o sobie. To kwestia próby, jakiej poddaje nas - lub jeszcze nie poddało - życie. Zwykłe życie. Nasze życie.
Ode mnie: "Przestępstwo" 5,5 / 6
"Wina": 5 / 6
PS. Na opowiadania von Schiracha zwrócił moją uwagę Mikołaj Marszycki, któremu niniejszym dziękuję :)