Przejdź do głównej zawartości

Demony narkowojny (Don Winslow, "Z psich pazurów")

Ocal od miecza moje życie,
z psich pazurów wyrwij moje jedyne dobro.
(Psalm 22).

Dziecko zginęło w ramionach matki.

Uderzeniem między oczy rozpoczyna się opowieść o 30 latach wojny narkotykowej w Meksyku. Jej wątki sięgają, poza głównym teatrem, czyli Meksykiem i pograniczem z USA, także kalifornijskich luksusowych burdeli, nowojorskiej mafii z zaułków Hell's Kitchen, a także Kolumbii i Hongkongu. W schemat osobistej wendetty, jaką przez te 30 lat agent DEA Arthur Keller prowadzi wobec fikcyjnego kartelu rodziny Barrera, autor wplótł autentyczne dzieje kartelu z Guadalajary (później z Tijuany) prowadzonego przez rodzinę Gallardo i braci Arellano Felix. Zasłynęli oni niebywałym okrucieństwem, obracając Meksyk w istne piekło na Ziemi, co autor pokazuje dobitnie i bez znieczulenia (z kulminacją w postaci upiornej sceny z dziećmi konkurenta Barrerów Guero Mendeza). Ale nie tylko powieściowi bracia Adan i Raul Barrera mają swoje odpowiedniki w rzeczywistości (w tym przypadku: Benjamin i Ramon Arellano Felix). Także bestialski mord na agencie DEA Enrico Camarenie, życie i śmierć kardynała Juana Posady Ocampo (powieściowy biskup Parada), tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi w 1985 roku, a nawet wątek nieuleczalnie chorej córki Benjamina/Adana - znalazły swoje dość wierne powieściowe odbicie. Podobnie jak historia założyciela i Patrona meksykańskich karteli - byłego policjanta (!) Miguela Angelo Felix Gallardo (u Winslowa - Tio Barrera). Także wątki polityczno-militarne (obecność amerykańska w Salwadorze, Nikaragui, afera Iran-Contras) mają pokrycie w faktach. Winslow bez pardonu przedstawia zależności biznesowe pomiędzy kartelami, Waszyngtonem (CIA), władzami Meksyku i Watykanem - i trudno mu odmówić gorzkich racji. Zwłaszcza znając reportaż "Ameksyka" Eda Vulliamy'ego, z której jasno wynika m. in., że to aktywa meksykańskich karteli uratowały przed krachem amerykański system bankowy w czasie niedawnego kryzysu (to zresztą superlatywy w "Ameksyce" spowodowały, że sięgnąłem po powieść Winslowa).


W "Z psich pazurów" fabuła może początkowo wydawać się ufundowana na banalnym schemacie wyrzutów sumienia (dręczący agenta Kellera syndrom "a mogłem zabić Barrerę kiedy miałem okazję"). Ale nic bardziej mylnego. Rozmach opowieści rozpisanej na wiele pozornie niezwiązanych ze sobą postaci pozwolił ukazać mnogość mechanizmów i problemów w beznadziejnej walce z kartelami. Z kolei pogłębienie niektórych z bohaterów (bo nie wszystkich) daje wgląd w uczucia ludzi działających pozornie bez uczuć. Majstersztykiem autora jest postać twórcy narkotykowego kartelu Adana Barrery, który na naszych oczach przeistacza się z ambitnego młodzieńca w bezwzględnego gracza, jego wyrachowanie płynnie nabiera cech  okrucieństwa, dopiero z czasem dopuszcza się czynów bestialskich, ale jednocześnie do końca nie traci pewnej dozy empatii, zrozumienia. Paradoksalnie kluczem (na wielu poziomach) do nieuchwytnego bossa, w dużej mierze odpowiedzialnego za stworzenie w Meksyku istnego piekła na ziemi, a strzeżonego przez budzącego grozę brata Raula, okaże się nieuleczalnie chora córka. Galerię postaci uzupełniają irlandzcy i włoscy gangsterzy, luksusowa call-girl przypadkiem wplątana między DEA i meksykańskich bossów, a także Juan Parada, szlachetny, ale przebiegły dostojnik kościelny.

Winslow w wielu momentach korzysta z rozwiązań fabularnych typowych dla powieści polityczno-sensacyjnej, ale umiejętnie wplata je w pulsujący gwałtownością obraz autentycznych wydarzeń wojen narkotykowych opisywanych trzydziestu lat. Jest to relacja skrajnie wstrząsająca, ale - jak pamiętam z "Ameksyki" - nie ma takiego aktu wymyślnej przemocy, jaki nie miał miejsca w Meksyku, wliczając tortury fizyczne i psychiczne, gwałty i wszelkie możliwe sposoby indywidualnego i masowego zadawania śmierci. Próby porównania materii powieściowej z rzeczywistością potwierdzają, że sześcioletnia praca Winslowa (w tym kwerendy i wywiady z osobami o doświadczeniach podobnych do powieściowych) nie była prowadzona po łebkach. Udało mu się stworzyć kompleksowy obraz meksykańskiego koszmaru. Polifoniczna narracja, rozpisana na - bagatela - jakieś dziesięć postaci - wnosi ogląd powieściowych konfliktów z wielu stron, oraz bogactwo - w większości skrajnych - emocji. Zaś nerwowy, po ellroyowsku lapidarny styl doskonale oddaje śmiertelną atmosferę tych zmagań (tu brawa dla tłumaczy, taką gęstą narrację, do tego najeżoną slangiem, przełożono z wyczuciem klimatu i rytmu). Być może niektóre wątki poboczne są nadmiernie rozbudowane, ale na tą akurat przypadłość cierpi nawet słynne opus magnum Mario Puzo. I nawet jeśli książka Winslowa ustępuje tamtej pod względem literackim (a może nie ustępuje?), to przynosi wstrząsającą wiwisekcję kraju, w którym - jak w żadnym innym - faktyczną władzę sprawują organizacje przestępcze, a ogrom wywieranej przez nie przemocy jest nie do ogarnięcia. Książka, która zasługuje na porządną reedycję, w dużym wydawnictwie, z normalną okładką i jako-taką promocją.

Ode mnie: 5,5 / 6

PS. Wyjątkowo nie wkleiłem polskiej okładki, bo jest tandetna i trywializująca porządną powieść.