Mam kłopot z tą, zaliczaną do arcydzieł Conrada, nowelą. Nie ulega wątpliwości, że mimo skromnych rozmiarów jest to dzieło o wręcz niewyobrażalnej w stosunku do rozmiarów sile kulturotwórczej. To archetypiczna podróż w głąb, przy czym płaszczyzna realistyczna (w głąb lądu) stapia się z symboliczną (w głąb siebie) aż samopoznanie, które wcale nie rozjaśnia, tylko zagęszcza mrok (w może aż nazbyt nachalnej symbolice na ostatnich stronach). Słowem - podróż w serce dzikiego kraju jest podróżą w dzikość serca. Jako dzieło symboliczne, Jądro ciemności niewiele ma sobie równych. Natomiast odstręcza mnie, i nic na to nie poradzę, rasistowski fundament warstwy realistycznej. Zdaję sobie sprawę z czasu jej napisania, ale mimo to utożsamienie mrocznej dzikości duszy z "dzikością" afrykańśkiego ludu, rozsiane po tekście liczne dehumanizujące porównania, jak również pełne niedowierzania i wewnętrznego oporu odkrywanie przez Marlowa skromnego śladu pokrewieństwa z czarnoskórym sternikiem jako człowiekiem (dopiero po jego śmierci!) - budzi mój głęboki sprzeciw. W innych utworach Conrada ta kwestia nie rzuca się tak w oczy lub jest po prostu nieobecna, tu zaś - ponadczasowa, podkreślam, warstwa symboliczna ufundowana jest na perspektywie, która zestarzała się wyjątkowo źle. Ale to może jeszcze byłoby do zbycia argumentem, że Conrad był człowiekiem swojej epoki - tylko że - jak widać po osobie przyjaciela Conrada, Rogera Casementa (Vargas Llosa poświęcił mu niedawną powieść Marzenie Celta) - taki wyrastający z kolonialnej tradycji rasizm nie był już wtedy jedyną opcją. Casement i E.D. Morel poświęcili wiele wysiłków i dobrych kilka lat na rzecz walki z bestialskim traktowaniem Afrykanów w belgijskim Kongu. Autor Jądra ciemności, pogrążony w metafizycznej zadumie, jakby w tej kwestii nie odnalazł w sobie moralnego kompasu w realnym świecie, co jednoznacznie odmawiająć pomocy, podczas gdy Casement podjął walkę i za swoje wybory ostatecznie zapłacił cenę najwyższą. Zaś polski przyjaciel w decydującej o życiu chwili z rozmysłem nie wyciągnął doń pomocnej dłoni. Nie mówcie mi, że to wszystko nie rzutuje - bo rzutuje. No, ale pozostała nam genialna alegoria.
Ode mnie: 4,5 / 6
Joseph Conrad, Jądro ciemności (The Heart of Darkness); tłum. Magda Heydel. Kraków: Znak, 2011.